Śmierć praktycznie całej rybiej populacji na długim odcinku Kocinki, ogromne straty finansowe i zaprzepaszczenie wielu lat poświęconych na budowaniu środowiska tej wyjątkowo atrakcyjnej dla wędkarzy rzeki – to wynik zatrucia, do którego doszło w ostatnich dniach. Trwa szukanie winnych tej ekologicznej katastrofy.
We wtorek około godz. 13 do mykanowskiego koła wędkarskiego dotarło zgłoszenie o sporej ilości martwych ryb w rzece Kocince. Powiadomił o tym wędkarz ze Zduńskiej Woli, który zamierzał łowić lipienie w tej niezwykle atrakcyjnej wędkarsko rzece.
– Prawdopodobnie do zatrucia rzeki doszło pod koniec minionego tygodnia – uważa Paweł Wroński, prezes koła PZW opiekującego się Kocinką. – Jeszcze w środę obserwowaliśmy potężny ruch na pstrągowych tarliskach, więc wtedy było jeszcze wszystko w porządku. Przez następne dni docierały do nas pojedyncze sygnały o śniętych rybach, ale nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy ze skali zjawiska. We wtorek przekonaliśmy się, że to katastrofa na skalę, jakiej chyba w historii tej rzeki nie było.
O zatruciu Kocinki powiadomione zostały odpowiednie służby, takie jak władze PZW, czy Inspektorat ochrony środowiska. Na miejscu czynności podjęli też policjanci, a sprawę bada już także prokuratura.
– Przy pomocy specjalistycznego sprzętu będziemy mogli z dużym przybliżeniem zbadać, które odcinki rzeki są zatrute najbardziej, co pozwoli określić miejsce, w którym doszło do zanieczyszczenia – mówi Paweł Wroński.
Na wędkarskich forach internetowych sprawa zatrucia Kocinki jest burzliwie komentowana. Internauci wyrażają swoją frustrację z powodu zaprzepaszczenia pracy włożonej w budowanie środowiska Kocinki w ostatnich latach, które sprawiło, że rzeka stała się celem wędkarskich wypraw z całej Polski. Specjaliści sugerują, że proces ewentualnej odbudowy tego, co zostało zniszczone może potrwać bardzo długo i wymagać będzie ogromnych nakładów finansowych.
Fot.: fb Klubu Wędkarskiego FLY Mykanów